Bidony tenisowe, dobre złego początki.

Design Series Bottles - Snazzy Razzy

Każdy czasem tak ma iż potrzebuje w życiu jakieś zmiany. Ja miałem już swoje ułożone życie, w wielkim mieście. Pracę w biurze, i wszelkie udogodnienia jakie jest w stanie zapewnić kwitnąca metropolia młodemu kawalerowi. Włącznie z korkami, i mandatami za przekroczenie żółwiej prędkości na jej drogach gdy już tylko korek się rozluźni. Bywają jednak piękne dni. Jednym z takich miała być wizyta na korcie tenisowym. Cóż siłownia to dla mnie obowiązek. Czasem przyjemny, gdy widzi się jego efekty, ale jednak to ciężka harówka. Biegać nie cierpię, bo co jest przyjemnego w poceniu się w spalinach samochodów , i obolałych stopach. Fitness, pomińmy to kobiece zajęcie milczeniem. Ale tenis, tak to jest to ! Sport idealny dla kogoś aspirującego do lepszego życia, i lepszej sylwetki. Kupiłem więc rakietę, bidony tenisowe, i parę koszulek polo po czym ruszyłem na podbój miejskich kortów. Ale nie przewidziałem jednej rzeczy. Tego że, bidony tenisowe są generalnie, podobne do siebie, zwłaszcza gdy mają takie same kolory. O czym ja bredzę? Otóż, już zmierzam do celu. W trakcie mojej wizyty na krocie gdy usiałem na ławce aby złapać trochę oddechu, i otrzeć ręcznikiem pot spływający po moim szpetnym licu. Gdy już skończyłem, i miałem wstawać postanowiłem wpierw ugasić pragnienie. Po czym złapałem odruchowo za bidon. Jak wspomniałem, bidony tenisowe bywają podobne. Pomyliłem więc swój niebieski, z jakimś granatowym. Kretyn nie odróżniający kolorów powiecie. A nie jestem po prostu stu procentowym facetem, i jako taki nie muszę znać się na kolorach, i odróżniać sino koperkowy brąz od brązu zwykłego ! Próbowałem przedstawić to właśnie w takich krótkich, żołnierskich słowach tenisistce której bidon tenisowy porwałem, chłepcąc jakieś fit zielone gówno, które po chwili wyplułem na jej fit nowiutkie buty. No cóż, są lepsze sposoby na rozpoczęcie znajomości. Nazwanie mnie dupkiem, i przyłożenie mi rakietą tenisową za napicie się z niewłaściwej butli, to już jednak lekka przesada. Nie wspomniałem jednak iż bidon tenisowy, należał nie do byle, jakiej tenisistki. A do istnej księżniczki tenisa, ozdoby kortu. Czy jak powiedziałby ktoś niezakochany, do Marty. No ale jakoś trzeba zacząć tą najważniejszą, wyjątkową i wielką miłość. Dobrego złe początki. Chwilę po tym jak udało mi się wyrwać spod topora, czy raczej rakiety którą okładała mnie przyszła narzeczona, zdołałem jej wyjaśnić swoją pomyłkę. Jak się okazało problemem który wzbudził tak gniewną reakcję, na mój niewinny uczynek, pomijając wyplucie zielonego świństwa na jej buty, był kryzys egzystencjalny który właśnie przechodziła. Cóż każda kobieta go czasem przechodzi, czasem czyli niemal codziennie. A fe podły feminista, rzekniecie. Nie po prostu, facet który wie iż kobieta zmienną jest i akceptuje taki stan rzeczy. Nawet gdy ma to oznaczać oberwanie rakietą, za to że pomyliło się bidony tenisowe. Gdy przeszła jej furia, i nieco się już wyładowała zbierającą się od miesiąca złość, dała się namówić na odkupienie zielonej herbaty w pobliskiej kawiarence. Cóż kto by pomyślał, że kiedyś polubią tak ohydnie smakującą w bidonie zieloną herbatę?

Jeśli zainteresowały Ciebie bidony tenisowe to może także się zainteresujesz: https://www.sklepisostar.pl/pl/p/-Bidon-tenisowy-1000ml-Srebrny-/19

Ten wpis został opublikowany w kategorii Zdrowie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.